Punkt krytyczny mojego życia
Komentarze: 3
Dzisiaj udało mi się skończyć najważniejszą część remanentu swojego życia, o którym pisałem w poprzedniej notatce. Jeśli chcesz przeczytać o krytycznym punkcie mojego życia to tutaj>>>
Dzisiaj wyspałem się niesamowicie – wstałem dopiero o 9.30. Totalna niedzielna laba. Miałem dużo czasu i spokoju, żeby popisać. Już pierwsze osoby czytają, to co napisałem i sprawia mi to frajde… J
Teraz chwila relaksu… niedługo już nie będę sam w domu więc trzeba to wykorzystać…
Myślałem o tym, jak to jest z tym wspólnym mieszkaniem i wiem, że nie byłbym chyba w stanie teraz mieszkać sam, albo z kimś innym. Czy to miłość czy przyzwyczajenie…? O tym świadczą chyba inne rzeczy… Ja upieram się, że to miłość – tak jak ja ją rozumiem. Choć nie ma już wiele wspólnego z pierwotnymi uniesieniami i oh’ami i ah’ami. Objawia się w bardzo prozaicznych rzeczach – przygotowaniu większej ilości kanapek – bo on też może być głodny, martwieniu się dlaczego tak długo nie wraca – czy coś się złego nie stało? A także w tych nieco większych objawach: Niekiedy, gdy człowiek ma wszystkiego dosyć i najchętniej strzeliłby drzwiami mówiąc „ŻEGNAM!!!” myśli się o odpowiedzialności za siebie, o to jak by to przeżył… Naprawdę w miłości nie jest najważniejsza własna wygoda i zadowolenie… Ale gdzie są granice?
>>> Czy coś złego dzieje się z kodowanie polskich znaków w tych notatkach? <<<
Dodaj komentarz